Następnego poranka obudziłam się o godzinie 10:03. Wstałam, wzięłam z garderoby mój szary dres, na szczęście nie spotykając tam mulata i wyszłam na dwór pobiegać.
Udałam się do parku, który odwiedziłam dwa dni wcześniej.
Po ok. 1,5 godziny wróciłam do domu, gdy tylko weszłam do kuchni poczułam zapach jajecznicy, który mnie do niej zwabił.
-Siemnka- przywitał się Niall z pełną buzią jedzenia.
-Hej- odpowiedziałam, jak zawsze z uśmiechem.
-Cesz oże toche? – zapytał pokazując na swój talerz.
-Nie, dziękuję. Idę na górę przebrać się w coś i wziąć prysznic.
-O! Tak, Dyl !- odwróciłam się i spojrzałam na swojego kuzyna, który właśnie wszedł do pomieszczenia- To świetny pomysł, bo wiesz- tu teatralnie złapał się za nos, co chyba miało znaczyć, że nie za przyjemnie pachnę.
-Hahaha! Bardzo śmieszne- spojrzałam na niego z miną „serio?” i udałam się w stronę schodów.
Pierwszym pomieszczeniem, do którego się udałam była garderoba. Po srodze zobaczyłam Louisa , który stał przed lustrem i nie mógł się zdecydować, z którym paskiem będzie wyglądał bardziej jak zebra. Spędziliśmy chyba 10 minut śmiejąc się i dobierając odpowiedni dodatek, aż w końcu Lou zdecydował się na czerwono-biały w poziome paski.
-Dobra Panie Zebra- wyszczerzyłam się do bruneta- teraz ja idę się ogarnąć.
Ruszyłam w stronę drzwi, aby dostać się do garderoby Malika.
Już chciałam wejść, kiedy usłyszałam jego głos
-Nie! To ty mnie posłuchaj- wygląda na to, że naprawdę był zdenerwowany- Mam tego dosyć! Nie mam zamiaru do ciebie przyjeżdżać ! Rób sobie co chcesz, mnie to już nie dotyczy!
Po chwili usłyszałam jeszcze jakieś uderzenie , pewnie rzucił telefonem.
Wtedy postanowiłam wejść do środka. Ujrzałam tam mulata stojącego na środku pokoju zaciągającego się fajką. Tak bardzo tego nie lubię !
Gdy tylko zobaczył, że weszłam spojrzał na mnie z pogardą i rzucił przez ramię
-A ty tu czego? Nie możesz poczekać, aż wyjdę?! – był naprawdę zdenerwowany.
-Przepraszam, ale nie. Może po prostu jak najszybciej wezmę to, co mam do wzięcia i sobie pójdę, bo ja też nie przepadam za twoim towarzystwem- powiedziałam z krzywym uśmiechem. Nie wiem co właściwie się ze mną stało, zawsze byłam miła, nigdy nie próbowałam kogoś obrazić, czy sprawić mu przykrości, a ten jeden, jedyny potrafił wzbudzić we mnie tyle negatywnych emocji.
Szybko zababrałam swoją lubioną bluzę z serduszkiem, zwykłe sprane rurki, krótkie converse i jak najszybciej wyszłam z tego pomieszczenia.
Poszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic i ruszyłam na dół, skąd dochodziły mnie różne niepokojące odgłosy, jak na przykład dźwięk rozsypywanego jedzenia, czy tłuczonych szklanek
-Co tu się dzieje ?! – zapytałam podniesionym głosem wychodząc na środek pokoju.
W jednej chwili wszyscy znajdujący w pokoju, czyli Harry, Louis, Liam i Niall zamilkli, aby po chwili zacząć krzyczeć jeden przez drugiego.
-No bo..
-To nie moja wina..
-To on zaczął
-Ja tylko…
-Dobra! Cisza !- Krzyknęłam- teraz po kolei co tu się stało. Louis?
-No wyobraź sobie, że ja tu grzecznie siedzę i nagle przychodzi TO !- podkreślił ostatnie słowo i wskazał na Lil, kota Eryki- i bezczelnie kradnie mi moją ulubioną materiałową marchewę !
-To nie jest powód, żeby od razu zacząć się rzucać i gonić ją po całym pokoju, jak upośledzony! – wtrącił się Harry.
-No tak i to jest powód, żeby rzucać we mnie moimi marcheweczkami ! Co one ci zrobiły człowieku?! Są niewinne-odpowiedział wzburzony niebieskooki.
- To Lil jest niewinna ! Chciała się tylko pobawić !- upierał się Lokers
-I oto cały problem? Kot zabrał Lou zabawkę? – zapytałam szczerze zdziwiona, kocham tych głupków, ale są tak bardzo dziecinni- A wy dwaj?- spojrzałam na blondyna i Liama- Wam też ktoś zabrał jedzenia, albo chciał złowić kota?
-My?- zdziwili się – my tak dla towarzystwa
-Nie mów, że nie lubisz bitwy na poduszki
-I wszystko inne co znajdziesz w salonie- mówili jeden przez drugiego, a gdy skończyli Niall rzucił we mnie włochatą poduchą i wielka wojna rozpoczęła się na nowo.
Po chwili przyszła jeszcze Eryka, która ku mojemu zdziwieniu chętnie przyłączyła się do bitwy.
Zabawa skończył się, gdy do salonu wszedł Zayn z zakrwawioną ręką.
-Boż ! Zaynnie, co ty znowu zrobiłeś?- siostra szybko do niego podbiegła i ujęła delikatnie jego dłoń.
-To nic poważnego. Chciałem się tylko ciebie zapytać, czy masz może jeszcze fajki, bo mi się skończył, a tak bardzo nie chce mi się jechać do sklepu.
-Tak mam, ale mój drogi panie na razie zapomnij o szlugach, najpierw ktoś musi zająć się twoją ręką!
-Młoda przestań. To nic poważnego.
-Zayn ! Ty żartujesz?! Masz całą dłoń we krwi ! Co się znowu stało? Wazon ci przeszkadzał, a co do fajek, to przecież wczoraj kupiłeś chyba trzy paczki, nawet razem byśmy tego nie wypalili w jeden dzień.
-Eryka proszę nie teraz- spojrzał na nią zmęczonym i chyba smutnym wzrokiem- możesz mi po prostu dać swoje fajki i spokój? Proszę.
-Nie. Najpierw ręka. Tylko…. Widzisz, ja nie powinnam raczej się zabierać za takie rzeczy. Nie jestem najlepsza z pierwszej pomocy. Może….- rozejrzała się po pokoju- może Dylan, boje się powierzyć twoje zdrowie w ręce tych….- wskazała palem na pozostałą czwórkę.
-O nie ! Panna-nie-potrafię-nawet-ustać-na-nogach nie będzie nic robiła z moją ręką !
-Przestań ! Schowaj tą swoją dumę do kieszeni i daj sobie pomóc. Zachowujesz się w tej chwili jak dziecko! – po tych słowach wkurzona ruszyła w kierunku wyjścia z pomieszczenia- Dyl proszę, zajmij się nim- rzuciła jeszcze tylko do mnie przez ramię.
Mimo wszelkiej niechęci spojrzałam na mulata wyczekująco. Ten tylko kiwnął głową i poszedł na górę.
Uznałam to za… pozwolenie? Czy to nie jest nienormalne ? Robi mi łaskę, że mu pomogę ! Jest po prostu bezczelny ! Jak ta jego Penny z nim wytrzymuje ?!
Agrrr! Nim się obejrzałam byłam już na górze, przed pokojem chłopaka. Delikatnie zapukałam, jednak nic nie usłyszałam. Nie chciałam wchodzić bez pozwolenia, ale przecież mam mu pomóc. Już chciałam otworzyć drzwi, kiedy z pokoju po lewo wyszedł chłopak.
-Nie tam.- powiedział zirytowany- nawet nie próbuj otwierać tych drzwi. To jest mój pokój-wskazał na drzwi, z których się przed chwilą wyłonił u zaprosił mnie gestem ręki do środka.
Co prawda byłam już w tym pomieszczeniu, ale dopiero teraz się po nim rozejrzałam i był naprawdę… wow!
No oko wydawał się być z dwa-trzy razy większy niż mój, białe panele i białe ściany, na których widniały gdzieniegdzie fototapety. Przede mną wisiała kartka z tekstem chyba jakiejś piosenki, a nad olbrzymim łóżkiem pięciolinia z kluczem wiolinowym i nutami. Na podłodze leżał bardzo przyjemnie wyglądający dywan, pałeczki od perkusji i sporo kartek z zaczętymi szkicami zarówno rysunków, jak i tekstów, czy nut. Widziałam też regał z pokaźną ilością książek, ale największe wrażenie zrobiło na mnie wielkie okno na prawie całą ścianę z widokiem na ogród i basen. To był chyba najpiękniejszy pokój, jaki kiedykolwiek widziałam ! A do tego ten zapach… połączenie tytoni i jakichś drogich perfum.
-Długo masz jeszcze zamiar gapić się na mój pokój? Czy może w końcu zrobisz to, o co prosiła cie moja siostra?- w podziwianiu pomieszczenia przeszkodził mi zirytowany głos właściciela.
Co za grrrr! W ogóle dlaczego on mnie tak bardzo nie lubi?! Ok, nie mam siły się teraz nad tym zastanawiać. Pomyślę później, w końcu im szybciej z nim skończę, tym szybciej będę mogła iść do chłopaków na dół.
-Przepraszam. Too…- spojrzałam na niego wyczekująco.
-Chodź, tu jest łazienka.
Weszliśmy do kolejnego pomieszczenia. Jeny! Czy on naprawdę wszystko musi mieć najlepsze?! Pokuj, garderoba i jeszcze ta łazienka ! Była… równie niesamowita co jego pokuj. Wielkie lustro na całą ścianę, trzy umywalki, wielka wanna, fototapeta z piękną plażą i morze, parę żywych palm w donicach i o mój boż ! Podłoga częściowo z lustra weneckiego ! Nie mogę w to uwierzyć ! To naprawdę niesamowite !
Po chwili oniemienia spojrzałam na chłopaka, na którego ustach malował się delikatny uśmiech, ale nie taki miły, o nie. Ten wyrażał wyższość i pokazywał, że chłopak liczył na to, że będę zdziwiona i zachwycona.
-To gdzie masz apteczkę, albo coś czym będę mogła opatrzyć twoją rękę?- zapytałam z lekką niechęcią.
-Powinny być na którejś z półek przy tamtej palmie - wskazał ręką na duży wbudowany biały regał.
Niepewnie postawiłam nogę na szkle, bojąc się, że pęknie.
-Nie bój się. Nie pęknie. – zdziwiło mnie to, ale poczułam się pewniej i już normalnie podeszłam do wskazanego mi miejsca. Po chwili znalazłam wszystkie przydatne mi na tę chwilę rzeczy.
-Mógłbyś tu podejść?- zapytałam, kiedy stanęłam przy umywalce i odkręciła wodę.
Bez słowa wykonał moje polecenie. Kiedy usiadł przede mną na łazienkowym fotelu jeszcze mocniej poczułam zapach z pokoju. Nie lubię fajek, ani ich zapachu, ale on pachniał naprawdę obłędnie. Delikatnie ujęłam jego dłoń i chciałam ją opukać, ale zauważyłam, że ma pełno małych kawałeczków szkła wbitych w skórę, więc sięgnęłam po pęsetę, aby je wszystkie po kolei wyjąć. Zajęło mi to dość sporo czasu, bo było ich naprawdę dużo i to bardzo malutkich. Potem wszystko przemyłam wodą utlenioną, zdziwiłam się, bo przez cały ten czas chłopak nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Cały czas tylko z obojętnością wpatrywał się w kwiat stojący przy wannie.
-Już prawię skończone, jeszcze tylko zabandażuje i gotowe-delikatnie tylko kiwnął głową na znak, że rozumie.
Szybko opatrzyłam pokaleczoną dłoń i zrobione !
-Przyjdź do mnie wieczorem, żebym zmieniła ci opatrunek- spojrzałam na jego twarz, która cały czas nie wyrażała żadnych emocji. Nic nie odpowiedział, więc ja sprzątnęłam wszystkie rzeczy i ruszyłam w kierunku drzwi. Już chciałam wyjść, kiedy poczułam, jak ktoś łapie mnie delikatnie, acz stanowczo za ramię. Odwróciłam i spojrzałam ze zdziwieniem w czekoladowe oczy chłopaka.
Przez chwilę nic nie mówił, aż w końcu delikatnie się uśmiechnął i wypowiedział tylko jedno słowo
-Dziękuje- po czym szybko puścił moją rękę i wyszedł z pomieszczenia. Chwilę stałam osłupiała i gdy tylko się otrząsnęłam, czym prędzej wyszłam z jego „komnat” .
***
Siemmmmma ! Dzisiaj krótko,
CZYTASZ-KOMENTUJESZ ! Serio bardzo proszę o komentarze ! :)