piątek, 31 stycznia 2014

My story 3


Poszliśmy wszyscy do domu, Naill skierował się chyba do kuchni, a Louis i Liam usiedli przed telewizorem i zaczęli grac na playstation. Ja w tym czasie podziwiałam piękne wnętrze. Ten, kto je urządzał naprawdę musi znać się na rzeczy. Ciemne meble idealnie komponowały się na tle białych ścian i jasnej podłogi. Gdzieniegdzie były fototapety przedstawiające  chłopaków, albo nuty z instrumentami muzycznymi. Muszę przyznać, że całość świetnie pasowała do siebie. Skierowaliśmy się w stronę schodów
-Te na dół, prowadzą do naszej siłowni, studia domowego i pokoju muzycznego, ale tam nie ruszaj niczego, bez zgody chłopaków, bo niektórym może się to nie spodobać- powiedział Harry
-No jasne- odpowiedziałam z uśmiechem.
-A te na górę- wskazał na schody- prowadzą na piętro, gdzie są nasze pokoje.
Poszliśmy wiec w tym kierunku.
-Tam- wskazał na trzy pary drzwi- są pokoje Nailla, Liama i jeden z salonów, a tam- wskazał na prawo- jest Louisa, mój. Twój jest tan czwarty, a na samym końcu, te dwa pokoje należą do Zayna, jeden to jego sypialnia, a drugi jego prywatny pokuj zabaw, czyli pracownia. Tam raczej nikt nie ma wstępu, więc lepiej tam nie zaglądaj.
-Oczywiście rozumiem.
-Kurcze ! Zapomniałem zabrać twoich walizek- krzyknął Hazza – może ty idź i obejrzyj pokój, a ja zaraz przyniosę twoje rzeczy.  Jak coś to te drzwi- wskazał naprzeciwko naszych pokoi- prowadzą do części łazienkowej, masz tam saunę, jakuzy, pokój z ręcznikami, pralnie, dwie osobne łazienki, gdzie możesz się wykąpać i takie tam i oczywiście dwie toalety. A i jeszcze bym zapomniał, tutaj- wskazał na drzwi, które stały obok tych prowadzących do łazienek- jest nasza garderoba, jest podzielona na części, pierwsza, gdzie stopi gitara jest Liama, druga z lodówką pełną jedzenia należy do Nialla, trzecia,  z domkiem dla kota i miskami jest moja, czwarta, cała pomarańczowa i ze świeżymi marchewkami Louisa, piąta, pełna luster i chyba największa Zayna, poprosiłem go, żeby odstąpił Ci małą część, ale proszę nie rób tam bałaganu, bo Pan pedancik, zabije i mnie i ciebie. Może nie wygląda, ale jeżeli chodzi o jego ubrania i lustra, przed którymi stoi ok.2h dziennie jest nieprzewidywalny.
-Oczywiście- powiedziałam z uśmiechem.- to ja idę obejrzeć pokój,  a ty wracaj szybko.
Weszłam do odpowiedniego pomieszczenia i aż mnie zatkało. Pokój może nie był duży, ale naprawdę bardzo ładny.  Beżowe ściany, trochę ciemniejsza podłoga, imponujące łóżko, przepiękna toaletka i przeszklone drzwi, prowadzące chyba na balkon. Nie przeliczyłam się, gdy tylko przez nie wyszłam uderzył mnie lekki letni wietrzyk i coś co nie za bardzo mi się spodobało, bo zapach tytoniu.
 Odwróciłam głowę i zobaczyłam na sąsiadującym balkonie popielniczkę z niedogaszonym papierosem.
-To pewnie tego dziwnego chłopaka, który nie umiał pływać- pomyślałam.
Wróciłam do pokoju, gdzie właśnie wszedł Louis z moim walizkami, a zaraz za nim Liam
-No ładnie, mój kuzynek się zadeklarował, że mi pomoże, a jak dochodzi co do czego to się przyjaciółmi wysługuje. Dziękuje wam bardzo chłopaki
-Nie ma sprawy, to nic.
-Ok, to my już wychodzimy, żebyś mógł się w spokoju ogarnąć.
-Hazza powiedział ci wszystko dotyczące rozmieszczenia pokoi, czy potrzebujesz jeszcze pomocy?- zapytał z miłym uśmiechem Liam.
-Znaczy, mówił mi co i jak, ale gdybyście mogli mi jeszcze raz powiedzieć co i jak z łazienką, bo po prostu marzę o kąpieli.
-No jasne- uśmiechnął się szeroko Louis- to weź potrzebne rzeczy i już cie zaprowadzamy, ręczniki, szampony i żele pod prysznic, bądź płyny, sole, olejki do kąpieli są na miejscu wiec weź tylko ubrania.
Otworzyłam walizkę i wyciągnęłam z niej czystą bieliznę krótkie szorty, do tego luźny czarny top, japonki i już byłam gotowa.

Dylan 1
Wyszliśmy z mojego pokoju i skierowaliśmy się do pierwszych drzwi po drugiej stronie korytarza.
-No więc tak- zaczął Liam- dwie pierwsze pary drzwi to toalety, nie wiem, za bardzo po co, bo mamy je również w pokojach, ale tak już jest. Trzecie to pralnia, tam przynoś swoje brudne rzeczy, a nasi ludzie się nimi zajmą.  Czwarte to drzwi od pokoju z ręcznikami, chyba nie muszę ci tłumaczyć zastosowania tego pokoju- powiedział ze śmiechem
Skręciliśmy w prawo i znowu w prawo, aż moim oczą ukazały się następne pokoje.
-To jest sauna- kontynuował mój przewodnik- dalej jest jakuzy, a tu- wskazał na dwie pary dużych drzwi- są łazienki.
-Jeszcze  zapomniałeś o tym- powiedział Louis pokazując na jeszcze jedne drzwi- tutaj jest pokój ze wszystkimi kosmetykami- weszliśmy do środka i muszę przyznać, ze zrobiło to na mnie wrażenie, chyba jeszcze nigdy nie widziałam tylu olejków do kapiecie i szamponów do włosów.
-Tylko uważaj, bo tutaj- kontynuował Louis wskazując na ostatni regał- są rzeczy Zayna, jego prywatne odzywki, lakiery, szampony do włosów i nie wiem co  jeszcze, ale wiem, że nie lubi jak ktoś mu tam grzebie, jeżeli będziesz coś z tamta chciała, to śmiało, częstuj się, ale odkładaj na swoje miejsce. A tak to nie masz się czym przejmować, my aż tak o to nie dbamy- powiedział mrugając do mnie.
-No dobra chłopaki, bardzo wam dziękuję, a teraz was przeproszę i pójdę się wreście  wykąpać- powiedziałam i uśmiechnęłam się jeszcze raz.
Oni wyszli, a ja skierowałam się do pokoju z ręcznikami, wybrałam jeden duży puszysty zielony i mniejszy biały do włosów. Następnie skierowałam się do łazienki. Gdy weszłam aż zaparło mi dech, była prześliczna, mimo, ze należała do chłopaków. Wielka biała wanna na środku, dwie umywalki z dużym lustrem, czarna kabina prysznicowa, po prostu wszystko było śliczne. 
Odkręciłam korki w wannie, aby wpuścić wodę i zaczęłam zdejmować ubrania, byłam już w samej bieliźnie, kiedy zorientowałam się, że nie mam przecież szampon, ani płynu do kąpieli.
Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam  z pomieszczenia. Weszłam do pokoju z kosmetykami i wybrałam sobie ananasowy płyn do kąpieli, grejpfrutowy szampon i tę samą odżywkę.
Gdy wyszłam już chciałam otworzyć drzwi od łazienki, kiedy nagle się poślizgnęłam, wszystkie rzeczy spadł na podłogę, a  ja sama upadłam na tyłek robiąc przy tym trochę hałasu.
-Co tu się dzieje?- usłyszałam zirytowany głos  od strony sauny, spojrzałam w tamtym kierunki i pomyślałam, że nie może być gorzej, zza drzwi właśnie wyszedł tamten niezaprzyjemny chłopka.
Szybko przeniosłam swoje spojrzenie na ręcznik, który na szczęście mi nie spadł.
-To tylko ja, przepraszam- powiedziałam z przepraszającym uśmiechem
-Może najwyższy czas nauczyć się chodzić tak, aby nie przewracać się na każdym kroku- podszedł do mnie i podał mi rękę, jednak ja nie skorzystałam z pomocy
-Dziękuję poradzę sobie sama- wstałam i pozbierałam wszystkie swoje rzeczy.
-Ey, księżniczko, nie musisz od razu być taka pyskata, chciałem tylko pomóc, a to, że powiedziałem prawdę to tylko powinno dać ci do zrozumienia, że czasem warto patrzeć pod nogi- powiedział chyba lekko zdenerwowany  i odwrócił się z zamiarem powrotu do sauny.
Co on sobie w ogóle myśli?! Że jest niewiadomo kim i może mną pomiatać? O nie! Nie pozwolę mu na to! Może i jest przyjacielem Harr’ego, ale mnie obrażać nie będzie !
Krzyczałam w myślach wchodząc do łazienki i wlewając płyn do wanny.
Po chwili ja sama zanurzyłam się w przyjemnej pianie i gorącej wodzie.
To było po prostu cudowne ! uwielbiam takie kąpiele !
Leżałam tak i relaksowałam się chyba 20 min, aż postanowiłam wyjść.
Wytarłam się, ubrałam i zawiązałam ręcznik na głowie
W pokoju wysuszyłam włosy i związałam  w luźny warkocz.
Byłam troszkę głodna, więc zeszłam na dół w celu odnalezienia kuchni, gdzie spotkałam moich teraźniejszych współlokatorów, wszystkich poza jednym wyjątkiem, ale chyba nie muszę mówić o kogo mi chodziło…
-O! Dyl! Już ogarnięta?- zapytał mój kuzyn
-Tak- uśmiechnęłam się i podeszłam do nich, a po chwili Harry pociągnął mnie za rękę tak, że wylądowałam u niego na kolanach i zaczął mnie łaskotać.
-Hahahahah! Haarry przestań! Proszę!- jednak moje krzyki na niewiele się zdały, bo kuzyn jeszcze bardziej zaczął się na mnie wyżywać. Rozejrzałam się dookoła i ujrzałam włochatą poduszkę, którą już po chwil zaczęłam okładać Harr’ego po głowie.
-Bitwa na poduszki!- krzyknął chyba Louis
I tak o to w ten sposób rozpoczęła się naprawdę wielka wojna ! biegaliśmy po całym salonie i rzucaliśmy w siebie kocami, poduchami, a ja raz nawet dostałam marchewką
-Ey ! Bałwanie! Nie marchewkami! –krzyczał na Harr’ego Lou.
To była naprawdę świetna zabawa, aż w pewnym momencie  do pokoju wszedł ten mulat, niestety ja go nie zauważyłam i chcąc rzucić w Nailla poduszką trafiłam właśnie w tego dupka.
Chyba nie był za bardzo zadowolony, bo spojrzał na mnie takim dziwnym spojrzeniem… ale nic nie powiedział, przynajmniej nic do mnie
-Harry,-  zwrócił się do mojego kuzyna- mogę kluczyki od mojego auta?
-Jasne stary, już ci daje- podszedł do niego i wręczył mu przed chwilą wyjęte z kieszeni kluczyki- A jedziesz gdzieś?
-Tak, Perry dzwoniła, że musi ze mną porozmawiać, mam już tego dosyć
-Ey, nie przejmuj się Zayn- powiedział Liam- na pewno się pogodzicie, przecież to nie koniec świata
-Tylko, że ja się już chyba nie chcę godzić. Mam dosyć tych wszytki awantur o tak naprawdę nic.
-Dobra im szybciej pojedziesz tym szybciej wrócisz- poklepał go po plecach Hazza- trzymamy kciuki.
Rozejrzał się po pokoju i posłał wszystkim uśmiech, znaczy sprostowanie, wszystkim za wyjątkiem oczywiście mnie, na mnie nawet nie spojrzał.

czwartek, 30 stycznia 2014

My story 2



-ONE WAY OR ANOTHER ! I’m gonna see you
I’m gonna meet ya meet ya meet ya meet you- Razem  śpiewaliśmy tekst ich piosenki, znaczy coveru, który zrobili…
-Jejku, nigdy nie słyszałam tego w waszej wersji!
-Serio?- zdziwił się lokowaty- to chyba nasza najbardziej znana piosenka.
-Hallo, ja nie słucham waszej muzyki. To chyba pierwsza piosenka, którą słyszałam.
-Boz, tylko nie mów tego przy chłopakach, bo im będzie smutno. Już myślałem, ze znalazłem naszą największą fankę
-Wybacz, ze cię rozczarowałam. Od teraz będę was słuchała przez caaały dzień !
-No ja myślę.
-A mam takie pytnko- zaczęłam niewinnie
-Taaak?- zapytał niepewnie
-Macie może jakieś piosenki, gdzie ty nie śpiewasz, bo wiesz, to mi się spodobało, ale te twoje fałsze psuły cały urok- powiedziałam z bananem na twarzy
-Taaak? Ja fałszuję ? Jesteś tego pewna? Poczekaj tylko, aż wysiądziemy z samochodu !
-Oj bo się boje. Ty mi misiaczku nic nie zrobisz, za bardzo mnie kochasz- powiedziałam, robiąc minę niewiniątka- a poza tym, przecież ja tylko powiedziałam prawdę.
-Dylann… ostrzegam.  Jesteśmy prawię na miejscu. Widzisz tamten budynek?
-Ten z ciemnym dachem?
-Tak, właśnie ten. Ładny, co? – zapytał kiedy podjechał i otworzył bramę, żeby wjechać pod garaż.
Moim oczom ukazała się piękna piętrowa i nowoczesna willa. Po prawo zauważyłam boisko do kosza, a zza domu wydaje mi się , ze wystawał kawałek basenu.
-Tu jest… jejku!- chyba po raz pierwszy w życiu zabrakło mi słów.
-No ja  myślę, chyba z miesiąc wszystko z chłopakami projektowaliśmy- powiedział dumny Harry.
podszedł do moich drzwi i po chwili je otworzył
-Dziękuje – powiedziałam z uśmiechem.
-Podziękujesz za chwilę- powiedział po czym wziął mnie na ręce
-Aaaa! Głupku, co ty robisz?!- krzyczałam
-Jak to co? Przecież mówiłem, że kara cie nie ominie- powiedział z jeszcze większą dumą i satysfakcja kierując się w stronę basenu.
-O nie ! Proszę nie! Tylko nie do wody ! Harry ! Proszę ! Przepraszam ! Wszystko tylko nie to !
-O nie młoda, trzeba było nie zaczynać .
I nim się obejrzała z wielkim pluskiem wleciała do wody.
-Nienawidzę cie ! Ty idioto! Głupku! Debi…
-Co tu się dzieje?
-O Hazza wrócił!
-Ey, stary, dlaczego ta laska pływa w moim basenie?
-Mogłabyś ciszej krzyczeć na tego kretyna?
Z domu wyszło czterech młodych chłopaków, a nagle zamilkłam. Nie miałam pojęcia co mam zrobić. Założę się, że jestem cała czerwona ze wstydu.
-Siema chłopaki !- przywitał się Harry
Ja w tym czasie podpłynęłam do drabinki i wyszłam z wody, chciałam podejść do chłopaków, ale się poślizgnęłam i gdyby nie czyjeś ramiona znowu wpadłabym do wody, niestety próbowałam stanąć na równe nogi i znowu się zachwiałam i razem z moim wybawcą wpadłam do wody.
-Aaa! Chłopaki! Proszę pomóżcie mi !- krzyczał
Jejku, no wiem, że to nie jest przyjemne, ale żeby aż tak się drzeć?
-O boz! Zayn, -krzyknął blondyn i wskoczył do wody, żeby pomóc koledze.
Czy jest możliwe, żeby on nie umiał pływać?
Chłopcy już wyszli, wiec po raz kolejny podpłynęłam do barierki i znowu wyszłam z wody. Tym razem bardzo ostrożnie, żeby się nie poślizgnąć.
Kiedy już czułam się pewnie podeszłam do chłopaka i od razu zaczęłam mówić:
-Przepraszam ! Tak bardzo cie przepraszam ! Wiem, że jestem bardzo niezdarna ! Ja naprawdę nie chciałam ! Przepraszam cie Zack !
-Zayn- powiedział z lekką irytacją i poszedł do domu, a ja stałam na środku nie wiedząc co zrobić, a na dodatek czułam, że spojrzenia wszystkich pozostałych są skierowane na mnie.
Na szczęście Harry chyba zrozumiał, że źle się czuje i postanowił mnie przedstawić
-A wiec drodzy panowie, to jest moja wspaniała kuzyneczka Daktyl.
-Ale fajne imię!- krzyknął blondyn- takie owocowe!
-Nie Daktyl, tylko Dylan- powiedziałam podnosząc głowę.- Harry, jesteś idiotą
-Oj no już Dyl, nie przesadzaj, to tak z miłości-, chciał do mnie podjeść i się przytulić, ale stwierdził chyba, że poczeka z tym, aż wyschnę i postanowił teraz mnie przedstawić chłopaków- no więc,
-Nie zaczyna się zdania od „no więc” ciołku- powiedział brunet z krótkimi włosami
-No dobrze, już – spojrzał na przyjaciela z mina „serio?” – Pan dokładny to Liam
Podszedł do mnie i podał mi rękę
-Siema!- krzyknął z uśmiechem
-Hej- powiedziałam pewnie i odwzajemniłam uśmiech
-To jest Naill- kontynuował Harry i pokazał na blondyna, który podszedł do mnie i lekko przytulił, w końcu on też był mokry, więc nie przeszkadzał mu mój stan
-Mimo, że nie jesteś daktylem to miło cie poznać- powiedział również z uśmiechem
Nie wiedziałam za bardzo jak na to zareagować, ale odpowiedziałam:
-Em, dziękuję, ciebie również
-A to- powiedział znowu mój kuzyn- jest moja największa miłość, Louis- złapali się za rękę i razem podeszli do mnie.
-Siema.- powiedział chłopak w dłuższych brązowych włosach i podał mi rękę, którą przyjęłam z lekką rezerwą. Jejku, czy to możliwe, ze, Harry jest… nie! Nie niemożliwe! Nie to, żebym miała coś przeciwko, ale to jest MÓJ Harry…
-Cześć- odpowiedziałam w końcu, i popatrzyłam na niego niepewnie, po czy cała czwórka wybuchła śmiechem, a ja stałam osłupiała  i nie wiedziałam o co chodzi.
-Ey! Co jest?! Z czego się śmiejecie?!- krzyknęłam w końcu
-Hahaahhaah! Dyl, ty myślałaś, ze my- tu wskazał na siebie i Louisa ręka- jesteśmy razem?! Haahahahah! Żebyś tylko widziała swoja minę.
-No skąd miałam wiedzieć, że tylko żartujecie, nie znam ich ! –tu wskazałam na przyjaciół mojego kuzyna
-No już dobra nie unoś się tak,  lepiej chodź pokażę ci twój pokój i idź się przebrać  w coś suchego.

niedziela, 26 stycznia 2014

My story 1


-Drrrrr! Drrrrr!
Leniwie otworzyłam oczy i spojrzałam na to nienormalne urządzenie, przez niektórych nazywane budzikiem. No nie, 8:30, kto normalny ustawia alarm na taką wczesną godzinę, zwłaszcza, jeżeli ma się wakacje ?! A no tak , to ja ! Tylko proszę niech nikt nie pyta, dlaczego, bo naprawdę nie wiem…
No ale, skoro już i tak się obudziłam to wstanę. Podniosłam swoje szanowne cztery litery i poszłam do łazienki wziąć orzeźwiający prysznic. Wychodząc  ubrana w luźne czarne spodnie z obniżonym krokiem i luźny T-shirt z jakąś dziwną twarzą, zahaczyłam o postawioną na środku pokoju walizkę. -----Kur…. Kto jest na tyle głupi żeby stawiać takie rzeczy na środku?! Ah, no tak, to ja.- krzyczałam na siebie w myślach. –Ale jeżeli tu stoją te walizki to oznacza….
Szybko wyszłam z pokoju i pobiegłam na dół gdzie w kuchni siedziała moja mama.
-Czy Harry już….- nawet nie zdążyłam dokończyć
-Dzień dobry skarbie. Nie, Harr’ego jeszcze nie ma. Spokojnie, na pewno nie zapomniał, mówił, że będzie ok. 12.
-Na pewno?
-Tak, a teraz powiedz mi proszę co chcesz, żeby ci zrobiła na ostatnie śniadanie przez wyjazdem?
No tak, przecież jeżeli jadę do kuzyna na wakacje to znaczy koniec z ciepłymi, pysznymi śniadankami mamy. Kurcze, ale będę za tym tęskniła.
-No nie wiem, może… Naleśniki z truskawkami i świeży sok marchewkowy?
-Już się robi. A ty może w tym czasie zniesiesz wszystkie swoje rzeczy z góry?
-Oj, spokojnie, mam jeszcze dużo czasu. Lepiej będzie jak ci pomogę.-powiedziałam z uśmiechem i poszłam do lodówki po marchewki. Uwinęłyśmy się szybko i już o godzinie 11, było posprzątane i poszłam na górę sprawdzić, czy wszystko spakowałam.
Telefon, słuchawki, portfel, Ipod, laptop, drugie słuchawki, podręczna kosmetyczka, ubrania, buty, duża kosmetyczka, szkatułka z biżuterią…. Hmmm…. chyba wszystko mam , chociaż nie! Gdzie jest  moje pudełko z kostkami i pałeczkami?! No nie, znowu czegoś nie mam. Biegałam po całym pokoju i nigdzie nie mogłam tego znaleźć. Czy ja zawsze muszę o czymś zapomnieć, albo coś zgubić?!
Spojrzałam na zegarek, 11;37, niby mam jeszcze czas, ale przecież on zaraz będzie !
Pobiegłam jeszcze do łazienki, ale nic, nigdzie go nie ma ! Na jednej nodze wyskoczyłam z toalety i ruszałam w kierunku schodów
-Maaaamoo…..! Widziałaś gdzieś… Aaaaa!!!
Haaarry !- W połowie schodów zauważyłam swojego kuzyna wchodzącego do domu i chciałam zbiec, ale potknęłam się o własne nogi, co skończyło się bardzo bolesnym upadkiem z połowy schodów na sam dół.
-O mój boż, Dylan, nic ci nie jest?!- krzyknęła mama, podchodząc do mnie, a jedyną reakcją tego błazna w loczkach był głośny śmiech.
-Hahahaaha! Bardzo śmieszne panie-ja-nigdy-się-nie-przewracam !- popatrzyłam na niego z wyrzutem.
-Oj no już Dyl, nie gniewaj się-podszedł do mnie i pomógł mi wstać- A teraz chodź się przytulic.
Obiął mnie mocno, podniósł do góry i okręcił kilka razy dookoła.
-Hahahah! Harry, ty głupku, też się stęskniłam, ale proszę odstaw mnie już na ziemie !
-Ja głupek?! Chyba nie muszę ci przypominać, kto przed chwilą miał nieprzyjemne spotkanie z podłogą pierwszego stopnia.- spojrzał na mnie z podniesioną brwią.
-No dobra już, a teraz mój kochany głupku chodź ze mną na górę po resztę moich rzeczy.
-A co ja niby lokaj jestem?
-Nie, jesteś moim najwspanialszym kuzynem na świecie- powiedziałam podchodząc do niego i dając mu buziaka w policzek.
-Nie to żeby coś, ale ja jestem twoim jedynym kuzynem.
Spojrzałam na niego swoim mrożącym krew wzrokiem.
-No dobra, już idę, tylko nie patrz tak na mnie.
Roześmiałam się tylko i poszliśmy po moje rzeczy.
-Młoda, po co ci, aż 3 walizki i nie musisz brać swojej gitary, poproszę któregoś z chłopaków, żeby ci pożyczył, jeżeli będziesz chciała pograć, zresztą chętnie posłucham, czy w końcu się czegoś nauczyłaś, a nie tylko bezcelowe uderzanie o struny.- powiedział z uśmiechem, za co dostał kuksańca w bok.
-No dobra, bez gitary przeżyje, ale nie zrezygnuję z żadnej z walizek i tak wzięłam tylko najpotrzebniejsze rzeczy.
-No dobra.
Wzięliśmy wszystkie rzeczy (trzy walizki, torbę, druga torbę z najważniejszymi rzeczami, takimi jak portfel, czy telefon i jeszcze małe opakowanie na marchewki, które będę miała zamiar jeść w drodze)
-Mamo! My już chyba będziemy jechać- krzyknęłam do mojej rodzicielki, która właśnie w tym momencie wyszła z kuchni i mnie przytuliła
-Będę za tobą tęsknić kochanie. Proszę zadzwoń czasem i napisz mi jak dojedziecie-powiedziała poczym podeszła do Harr’ego i jego również przytuliła – Miło było cie zobaczyć Harry, mam nadzieję, że wpadniesz jeszcze kiedyś na trochę dłużej. Proszę ucałuj ode mnie rodziców
-Oczywiście ciociu. Do widzenia.
Wyszliśmy na dwór, a moim oczom ukazał się śliczny nowy sportowy samochód.
-Ooo…! Widzę, ze znowu zmieniłeś auto. A gdzie tamto ładne brązowe bmw?
Zapytałam podchodząc i podając mu wszystkie moje rzeczy.
-BMW stoi chwilowo w warsztacie, wracałem tydzień temu do domu i nagle wyskoczyła przede mną taka wielka lampa ! Ale mówię ci, ja jadę sobie przepisowo te 50 km/h i nagle na środku drogi pojawia się słup ! Nie miałem szansy go wyminąć.
-Hahaha! Tak tak, oczywiście niewątpliwie ta lampa tak nagle sama z siebie wyskoczyła !
-No tak! Naprawdę! Chyba nie wątpisz w moje zdolności dotyczące jazdy samochodem !
-Och nie, ależ skąd i bardzo dziękuję panie Stayls- uśmiechnęłam się i wsiadłam do samochodu, od którego przed chwilką otworzył mi drzwi.
-To jedziemy Panno Sparks?
-Tak panie Styles, zdecydowanie- powiedziałam z udawaną powagą.
Jechaliśmy chyba dopiero piec minut kiedy krzyknęłam:
-O NIE! Harry, mój telefon ! Został w domu !
-Żartujesz!?
-Nie, naprawdę, przepraszam.
Zawrócił i po chwili znowu byliśmy w domu.
-Dylan, co ty tutaj robisz?- zapytała bardzo zdziwiona mama- znowu czegoś zapomniałaś?
-Mamo, to nie jest śmieszne ! Nie mam telefonu !
-Ach ! No tak, leżał chyba na blacie w kuchni.
-Ok., dziękuje. Pobiegłam do wskazanego pokoju i znalazłam swoją zgubę.
-To cześć mamo !
-Pa kochanie !
wyszłam i w ekspresowym tempie podbiegłam do samochody, już prawie otwierałam drzwi, gdy noga mi się wykręciła i prawie upadłam na ziemie.
-Hahahahahah ! hahahaha!
- To nie jest śmieszne Harry!
-HAHAHA! A żebyś tylko wiedziała, jak bardzo !
-Wcale nie. Ty lepiej już jedź- powiedziałam obrażona.
-Ey, młoda, nie obrażaj się na mnie.
-Wiesz głupku, że nie potrafię się na ciebie długo gniewać.
-No ja mam nadzieję, bo przecież jak to tak na mnie?
-Lepiej patrz na drogę, bo zaraz znowu wyskoczy ci jakaś lampa.
-Ty nawet mnie nie strasz, chyba godzinę prosiłem Zayna, żeby pożyczył mi samochód. Obiecałem, że będę jeździł przepisowo, a on na to, że jeżeli zobaczy chociaż jedną małą ryskę na swoim Mercedesie to mnie zabiję i będą szukali nowego członka zespołu, albo Louis przejmie moje kwestie.
-Och ! no tak, twoi przyjaciele, kompletnie o nich zapomniałam. Jesteś pewien, że nie będę im przeszkadzała?
-Młoda, przestań, nie mają żadnych zastrzeżeń, odkąd pokazałem im twoje zdjęcie- powiedział z zadziornym uśmieszkiem.
-Hahah! Ale śmieszne ! Ja się naprawdę denerwuję Harry.
-Nie ma czym, to są naprawdę super goście !
-Mam nadzieję.
Resztę drogi spędziliśmy na planowaniu wspólnych wakacji i ja wcinałam swoje pyszne marchew.