niedziela, 26 stycznia 2014

My story 1


-Drrrrr! Drrrrr!
Leniwie otworzyłam oczy i spojrzałam na to nienormalne urządzenie, przez niektórych nazywane budzikiem. No nie, 8:30, kto normalny ustawia alarm na taką wczesną godzinę, zwłaszcza, jeżeli ma się wakacje ?! A no tak , to ja ! Tylko proszę niech nikt nie pyta, dlaczego, bo naprawdę nie wiem…
No ale, skoro już i tak się obudziłam to wstanę. Podniosłam swoje szanowne cztery litery i poszłam do łazienki wziąć orzeźwiający prysznic. Wychodząc  ubrana w luźne czarne spodnie z obniżonym krokiem i luźny T-shirt z jakąś dziwną twarzą, zahaczyłam o postawioną na środku pokoju walizkę. -----Kur…. Kto jest na tyle głupi żeby stawiać takie rzeczy na środku?! Ah, no tak, to ja.- krzyczałam na siebie w myślach. –Ale jeżeli tu stoją te walizki to oznacza….
Szybko wyszłam z pokoju i pobiegłam na dół gdzie w kuchni siedziała moja mama.
-Czy Harry już….- nawet nie zdążyłam dokończyć
-Dzień dobry skarbie. Nie, Harr’ego jeszcze nie ma. Spokojnie, na pewno nie zapomniał, mówił, że będzie ok. 12.
-Na pewno?
-Tak, a teraz powiedz mi proszę co chcesz, żeby ci zrobiła na ostatnie śniadanie przez wyjazdem?
No tak, przecież jeżeli jadę do kuzyna na wakacje to znaczy koniec z ciepłymi, pysznymi śniadankami mamy. Kurcze, ale będę za tym tęskniła.
-No nie wiem, może… Naleśniki z truskawkami i świeży sok marchewkowy?
-Już się robi. A ty może w tym czasie zniesiesz wszystkie swoje rzeczy z góry?
-Oj, spokojnie, mam jeszcze dużo czasu. Lepiej będzie jak ci pomogę.-powiedziałam z uśmiechem i poszłam do lodówki po marchewki. Uwinęłyśmy się szybko i już o godzinie 11, było posprzątane i poszłam na górę sprawdzić, czy wszystko spakowałam.
Telefon, słuchawki, portfel, Ipod, laptop, drugie słuchawki, podręczna kosmetyczka, ubrania, buty, duża kosmetyczka, szkatułka z biżuterią…. Hmmm…. chyba wszystko mam , chociaż nie! Gdzie jest  moje pudełko z kostkami i pałeczkami?! No nie, znowu czegoś nie mam. Biegałam po całym pokoju i nigdzie nie mogłam tego znaleźć. Czy ja zawsze muszę o czymś zapomnieć, albo coś zgubić?!
Spojrzałam na zegarek, 11;37, niby mam jeszcze czas, ale przecież on zaraz będzie !
Pobiegłam jeszcze do łazienki, ale nic, nigdzie go nie ma ! Na jednej nodze wyskoczyłam z toalety i ruszałam w kierunku schodów
-Maaaamoo…..! Widziałaś gdzieś… Aaaaa!!!
Haaarry !- W połowie schodów zauważyłam swojego kuzyna wchodzącego do domu i chciałam zbiec, ale potknęłam się o własne nogi, co skończyło się bardzo bolesnym upadkiem z połowy schodów na sam dół.
-O mój boż, Dylan, nic ci nie jest?!- krzyknęła mama, podchodząc do mnie, a jedyną reakcją tego błazna w loczkach był głośny śmiech.
-Hahahaaha! Bardzo śmieszne panie-ja-nigdy-się-nie-przewracam !- popatrzyłam na niego z wyrzutem.
-Oj no już Dyl, nie gniewaj się-podszedł do mnie i pomógł mi wstać- A teraz chodź się przytulic.
Obiął mnie mocno, podniósł do góry i okręcił kilka razy dookoła.
-Hahahah! Harry, ty głupku, też się stęskniłam, ale proszę odstaw mnie już na ziemie !
-Ja głupek?! Chyba nie muszę ci przypominać, kto przed chwilą miał nieprzyjemne spotkanie z podłogą pierwszego stopnia.- spojrzał na mnie z podniesioną brwią.
-No dobra już, a teraz mój kochany głupku chodź ze mną na górę po resztę moich rzeczy.
-A co ja niby lokaj jestem?
-Nie, jesteś moim najwspanialszym kuzynem na świecie- powiedziałam podchodząc do niego i dając mu buziaka w policzek.
-Nie to żeby coś, ale ja jestem twoim jedynym kuzynem.
Spojrzałam na niego swoim mrożącym krew wzrokiem.
-No dobra, już idę, tylko nie patrz tak na mnie.
Roześmiałam się tylko i poszliśmy po moje rzeczy.
-Młoda, po co ci, aż 3 walizki i nie musisz brać swojej gitary, poproszę któregoś z chłopaków, żeby ci pożyczył, jeżeli będziesz chciała pograć, zresztą chętnie posłucham, czy w końcu się czegoś nauczyłaś, a nie tylko bezcelowe uderzanie o struny.- powiedział z uśmiechem, za co dostał kuksańca w bok.
-No dobra, bez gitary przeżyje, ale nie zrezygnuję z żadnej z walizek i tak wzięłam tylko najpotrzebniejsze rzeczy.
-No dobra.
Wzięliśmy wszystkie rzeczy (trzy walizki, torbę, druga torbę z najważniejszymi rzeczami, takimi jak portfel, czy telefon i jeszcze małe opakowanie na marchewki, które będę miała zamiar jeść w drodze)
-Mamo! My już chyba będziemy jechać- krzyknęłam do mojej rodzicielki, która właśnie w tym momencie wyszła z kuchni i mnie przytuliła
-Będę za tobą tęsknić kochanie. Proszę zadzwoń czasem i napisz mi jak dojedziecie-powiedziała poczym podeszła do Harr’ego i jego również przytuliła – Miło było cie zobaczyć Harry, mam nadzieję, że wpadniesz jeszcze kiedyś na trochę dłużej. Proszę ucałuj ode mnie rodziców
-Oczywiście ciociu. Do widzenia.
Wyszliśmy na dwór, a moim oczom ukazał się śliczny nowy sportowy samochód.
-Ooo…! Widzę, ze znowu zmieniłeś auto. A gdzie tamto ładne brązowe bmw?
Zapytałam podchodząc i podając mu wszystkie moje rzeczy.
-BMW stoi chwilowo w warsztacie, wracałem tydzień temu do domu i nagle wyskoczyła przede mną taka wielka lampa ! Ale mówię ci, ja jadę sobie przepisowo te 50 km/h i nagle na środku drogi pojawia się słup ! Nie miałem szansy go wyminąć.
-Hahaha! Tak tak, oczywiście niewątpliwie ta lampa tak nagle sama z siebie wyskoczyła !
-No tak! Naprawdę! Chyba nie wątpisz w moje zdolności dotyczące jazdy samochodem !
-Och nie, ależ skąd i bardzo dziękuję panie Stayls- uśmiechnęłam się i wsiadłam do samochodu, od którego przed chwilką otworzył mi drzwi.
-To jedziemy Panno Sparks?
-Tak panie Styles, zdecydowanie- powiedziałam z udawaną powagą.
Jechaliśmy chyba dopiero piec minut kiedy krzyknęłam:
-O NIE! Harry, mój telefon ! Został w domu !
-Żartujesz!?
-Nie, naprawdę, przepraszam.
Zawrócił i po chwili znowu byliśmy w domu.
-Dylan, co ty tutaj robisz?- zapytała bardzo zdziwiona mama- znowu czegoś zapomniałaś?
-Mamo, to nie jest śmieszne ! Nie mam telefonu !
-Ach ! No tak, leżał chyba na blacie w kuchni.
-Ok., dziękuje. Pobiegłam do wskazanego pokoju i znalazłam swoją zgubę.
-To cześć mamo !
-Pa kochanie !
wyszłam i w ekspresowym tempie podbiegłam do samochody, już prawie otwierałam drzwi, gdy noga mi się wykręciła i prawie upadłam na ziemie.
-Hahahahahah ! hahahaha!
- To nie jest śmieszne Harry!
-HAHAHA! A żebyś tylko wiedziała, jak bardzo !
-Wcale nie. Ty lepiej już jedź- powiedziałam obrażona.
-Ey, młoda, nie obrażaj się na mnie.
-Wiesz głupku, że nie potrafię się na ciebie długo gniewać.
-No ja mam nadzieję, bo przecież jak to tak na mnie?
-Lepiej patrz na drogę, bo zaraz znowu wyskoczy ci jakaś lampa.
-Ty nawet mnie nie strasz, chyba godzinę prosiłem Zayna, żeby pożyczył mi samochód. Obiecałem, że będę jeździł przepisowo, a on na to, że jeżeli zobaczy chociaż jedną małą ryskę na swoim Mercedesie to mnie zabiję i będą szukali nowego członka zespołu, albo Louis przejmie moje kwestie.
-Och ! no tak, twoi przyjaciele, kompletnie o nich zapomniałam. Jesteś pewien, że nie będę im przeszkadzała?
-Młoda, przestań, nie mają żadnych zastrzeżeń, odkąd pokazałem im twoje zdjęcie- powiedział z zadziornym uśmieszkiem.
-Hahah! Ale śmieszne ! Ja się naprawdę denerwuję Harry.
-Nie ma czym, to są naprawdę super goście !
-Mam nadzieję.
Resztę drogi spędziliśmy na planowaniu wspólnych wakacji i ja wcinałam swoje pyszne marchew.

1 komentarz: