piątek, 28 lutego 2014

My story 6

Obudziłam się następnego dni o godzinie 10:37, nie pamiętam kiedy ostatnio tak długo spałam. Zwykle wstawałam ok. 9, no chyba, że miałam trening, albo jakieś zajęcia. Ból ręki nie zniknął, a chyba się wręcz nasilił.  Podeszłam do jedynej walizki, która jeszcze została w moim pokoju i wyjęłam krótkie spodenki, luźną bluzkę i bluzę dresową. Udałam się do mojej małej łazienki i przebrałam się we wcześniej przygotowane ubranie.
Zeszłam na dół, ale nikogo jeszcze tam nie było.
Włączyłam muzykę na Ipodzie, włożyłam słuchawki na uszy i poszłam pobiegać.
Okazało się, że chłopcy mieszkają w bardzo ładnej części miast, Było to dość duże osiedle. Po przebiegnięciu ok. 500m wzdłuż domów zauważyłam park, bez namysłu pobiegłam tam.
Do domu wróciłam po niespełna godzinie.
-O! Pani Daktyl wróciła- przywitał się Niall, który właśnie siedział w kuchni i jadł tosty z dżemem.
-Też miło cię widzieć. Smacznego- uśmiechnęłam się do blondyna,
-Dylan! – po pomieszczenia wpadł Harry- gdzieś ty była?! Martwiłem się o ciebie! Wchodzę rano, żeby sprawdzić, czy jeszcze śpisz , a tam puste łóżko. Biegam od rana po całym domu i cie szukam! Gdzieś ty była dziewczyno?!
-Spokojnie, poszłam tylko pobiegać. A tak z  innej strony, to macie tutaj piękną okolicę- uśmiechnęłam się jeszcze bardziej- A teraz wybacz, ale idę wziąć prysznic.
Czym prędzej weszłam do pokoju, no tak ! Ubrania mam przecież w tej garderobie ! Nie rozumiem po co oni to tak zrobili, to jest naprawdę nie poręczne. Przynajmniej dla mnie.
Wyjęłam tylko czystą bieliznę z walizki, która została w pokoju i poszłam do garderoby.
Spojrzałam na porządek jaki tam panował. Zdziwiłam się tylko, ze obok moich rzeczy był  jeden dodatkowy wieszak. Moje zdziwienie się spotęgowało, kiedy zobaczyłam kartkę na której było napisane: „Proszę jeden wieszak w zapasie, bo widziałem, że masz jeszcze dużo rzeczy, a nie chciałem żebyś znowu skarżyła się kuzynowi. Z”
Mimowolnie się uśmiechnęłam, może i wiadomość była przesiąknięta jadem, ale przynajmniej mam jeden problem z głowy.
Wybrałam krótkie białe spodenki z podwyższonym stanem,  czarną bluzkę i ruszyłam w stronę łazienki. Podeszłam jeszcze tylko po ręcznik, wybrałam ten sam szampon co poprzednim razem i poszłam do odpowiedniego pomieszczenia.
Tym razem kąpiel minęłam mi bez żadnych ekscesów, wypadków, poślizgnięć, przewróceń  i co tam jeszcze mogło się stać, ale cały czas bolała mnie ręka.
Ubrana zeszłam na dół z zamiarem zjedzenia śniadania.
Niestety mój dobry humor prysł, gdy tylko zobaczyłam siedzącego przy stole Zayna, popijającego kawę i kończącego śniadanie.
Nie zaszczyciwszy go nawet spojrzeniem ruszyłam w stronę lodówki, po mleko do musli.
Z gotowym jedzeniem usiadłam przy wysepce i zaczęłam konsumować.
Ból ręki, był tyle silny, że nie mogłam nią jeść, a niestety byłam praworęczna, wiec jedzenia przychodziło mi z trudem.
Ciekawe, gdzie podziali się pozostali chłopacy, nie mówili, że mają, gdzieś dzisiaj wyjść.
Odłożyłam brudną miseczkę do zmywarki i poszłam do salonu, sprawdzić, czy aby na pewno nie  ma tam chłopców. Niestety. Wtedy z niechęcią zwróciłam się do Zyna:
-Wiesz może, gdzie są pozostali?
Spojrzał na mnie obojętnym spojrzeniem, jednak odpowiedział:
-Harry, pojechał spotkać się z Paulem, Louis do Eleonor,  Liam wyszedł na spacer, a Niall jest u siebie.
-Dziękuję – nie chcąc dłużej przebywać w towarzystwie mulata ruszyłam na górę z zamiarem spędzenia trochę czasu z blondynem.
Podeszłam do drzwi z napisem „Nialllątko” i delikatnie zapukałam.
-Proszę- usłyszałam głos blondasa.
-Hej, nie przeszkadzam?- ostrożnie weszłam do pomieszczenia. Muszę przyznać, że był to ładny pokuj, na ścianach było sporo plakatów, głównie przedstawiający jedzenia, albo Manchester United.
-No co ty- uśmiechnął się- co cię do mnie sprowadza?
-Właściwie to nie miałam co robić i pomyślałam, że skoro ty zostałeś w domu to sprawdzę co u ciebie
-Jak miło- poszerzył swój uśmiech- a więc u mnie wszystko w porządku, a jak u ciebie?
-U mnie też ok.
-A jak ci się z nami mieszka? Wiem, że to dopiero drugi dzień, ale chyba masz już jakąś opinie o nas
-Tak, jest naprawdę super!- podeszłam i usiadłam obok chłopaka na łóżku.
-Jejku! Dylan! Co ci się stało w rękę ?!- prawie krzyknął przerażony
-A, to nic. Do jutra mi na pewno przejdzie- uśmiechnęłam się pocieszająco
-No chyba żartujesz! Jedziemy do szpitala! Już!- wstał i poszedł w kierunku drzwi
-Ja nigdzie nie idę! To nie jest nic strasznego! Poradzę sobie.- powiedziałam już spokojniej
-Dylan, nie odpuszczę, to może być coś poważnego
-Ale…
-Nie, bądź poważna, za godzinkę będzie po wszystkim
-No dobra- powiedziałam zdesperowana i razem wyszliśmy z pokoju, jednak zdziwiłam się, kiedy chłopak zamiast zejść schodami na dół poszedł prosto, aż pod drzwi od pokoju Zyna.
-Po co do niego idziesz?
-Jak to po co? Przecież ktoś musi cie zawieść do szpitala, a ja nie mam prawka.
-O nie ! Nie pojadę z nim ! Nigdy w życiu!
-Oh. Dylan, nie zachowuj się jak małe dziecko- nie przejmując się moim dalszymi protestami wszedł do pokoju mulata
-Siema stary. Mam do ciebie prośbę
-Jak zawsze- odpowiedział chłopak z uśmiechem.
Zaraz zaraz!  On się potrafi uśmiechać?! A do tego być miłym?! No nie wierze !
-Dylan coś stało się w rękę, zawieziesz ją do szpitala?
-Jasne, ale teraz?
-No najlepiej, a co, zajęty jesteś?
-Dzisiaj przyjeżdża Eryka, a nie ma kluczy, więc nie będzie miała jak wejść, chciałem na nią poczekać.
-Nie ma problemu- uśmiechnął się blondyn- ja zostanę i jak przyjedzie  to ją wpuszczę
-No dobra. To idę tylko po kluczyki i jedziemy.- wszedł do pokoju, a ja z miną męczennika poszłam za Niallem przed dom.
-Hej, co masz taką zbolałą minę?- zaśmiał się blondyn- boisz się szpitali?
Nie, po prostu będę musiała spędzić czas z tym dupkiem, pomyślałam, jednak odpowiedziałam inaczej
-Nie, wydaje ci się- wymusiłam uśmiech
-To dobrze. O! idzie Zayn, to ja spadam na górę- i już go nie było.
Mulat bez słowa podszedł do swojego czarnego, sportowego Mercedesa i otworzył dla mnie drzwi, po czym obszedł samochód i usiadł od strony kierowcy.
Ja również milcząc wsiadłam i ruszyliśmy.
Po niecałych 20 minutach drogi podjechaliśmy pod jakiś ładny i nowoczesny budynek.
Chłopak wysiadł, wiec ja zrobiłam to samo. Ruszyliśmy i zobaczyłam przy drzwiach tabliczkę, oznajmującą, ze jest to prywatna lecznica ortopedyczna.
No tak, przecież taka gwiazda nie może pokazać się w publicznym szpitalu, pff..
Po 10 minutach zostaliśmy przyjęci, lekarz powiedział, że to nic poważnego, kazał mi tylko smarować bolące miejsce maścią rozgrzewającą i powinno być wszystko dobrze.
Szczęśliwa, że to tylko lekki uraz z uśmiechem wyszłam na zewnątrz.
Chłopak cały czas milczący podążył za mną, po raz drugi otworzył dla mnie drzwi i poszedł na swoje miejsce.
Zdziwiłam się tylko, że po drodze podjechaliśmy do małego centrum handlowego.
Najpierw poszliśmy do spożywczego, gdzie Zayn kupił butelkę Jack’a Daniels’a  i najlepszą bombonierkę z wiśniami w czekoladzie, potem do małego, ale na pewno drogiego sklepu z Pandorą, gdzie spędziliśmy chwilę, ponieważ mulat nie mógł się zdecydować co kupić, aż w końcu wybrał czarną różę, a na końcu udaliśmy się do kwiaciarni, gdzie chłopak również kupił ten czarny kwiat.
Nie miałam pojęcia o co chodzi, a może to dla tej dziewczyny, która ma dzisiaj przyjechać?
W ogóle kto to jest? Może to jego dziewczyna i dlatego kupuje jej prezenty? Ale przecież wczoraj mówili o jakiejś.. Peny? Czy Perry, no jakoś tak. A może on tak na dwa fronty?
Nie wiem, ale zresztą to i tak mnie przecież nie obchodzi.
W domu byliśmy po ok. 15 minutach. Wysiadłam z samochodu i spojrzałam na mulata
-Dziękuję- to było pierwsze słowo, jakie skierowałam do niego dzisiaj.
-Za co?- zapytał zdziwiony
- Za to, że zawiozłeś mnie do lekarza, zapłaciłeś za wizytę, nie musiałeś tego robić
-Może i nie pałam do ciebie miłością, ale jesteś kuzynką mojego przyjaciela, nie masz za co dziękować- powiedział obojętnym tonem i na tym nasza rozmowa się skończyła, bo z budynku wyszła młoda dziewczyna, była naprawdę piękna! Miała długie ciemno blond kręcone włosy, pełne malinowe usta, głębokie brązowe oczy, oprawione w grube czarne rzęsy i długie nogi , które idealnie ukazywała czarna  zwiewna sukienka przed kolana, na stopach miała dość wysokie koturny, co tylko potęgowało efekt. Jednym słowem była idealna.
-Zayn- uśmiechnęła się lekko, jak dla mnie wyglądała teraz na osobę bardzo pewna siebie i na swój sposób zarozumiałą.
-Eryka!- chłopak podszedł do niej i przytulając okręcił kilka razy w około siebie.
Teraz nie miałam wątpliwości, to dla niej były te rzeczy, pewnie są parą.
***
Sieeeeema ! Again ;) Bardzo przepraszam, że dodanie tego rozdziału trwało tak długo, ale miałam baardzo dużo zamieszania w tym tygodniu i nir mogłam sie na niczym skupić.
Od teraz postaram się dodawać posty regularnie co tydzień :)
Chciałam znowu podziękować za komentarze i prosić o więcej ! ;)
To chyba tyle....
Let's fun !

poniedziałek, 17 lutego 2014

My story 5


Zostałam sama i usiadłam przy stole, w sumie ja nic nie jadłam, cały czas usługiwałam chłopakom, a o sobie nie pomyślałam. Tak samo jak o Zaynie… może on tez jest głodny?
Postanowiłam iść do niego na górę i zapytać, czy chce ze mną zjeść.
Powoli weszłam po schodach i niepewnym krokiem skierowałam się do pokoju multa.
Delikatnie zapukałam i po chwili usłyszałam zdecydowane „proszę”.
Nieśmiało weszłam do środka i ujrzałam chłopaka bez koszulki zapinającego pasek od czarnych rurek.
-Hej, przepraszam, jeżeli przeszkadzam, ale chciałam zapytać, czy nie jesteś może głodny, bo został obiad dla ciebie…?
On w tym czasie skończył ze spodniami i założył biały T-shirt z nadrukiem.
-Tak, dziękuję, zaraz zejdę.
Szybko wyszłam z pokoju i podążyłam do kuchni, aby szybko podgrzać  jedzenie dla Zayna.
Po raz kolejny włożyłam łososia z ziemniakami do piekarnika i wzięłam się za krojenie warzyw, po chwili wszystko było gotowe i przede mną stał talerz z rybą i dwie miseczki sałatki, wyjęła dwa kieliszki i postawiłam je na stole, a obok karafkę z wodą. Wróciłam do kuchni po główne danie, akurat, gdy mulat schodził na dół.  Niestety niosąc tyle rzeczy na raz (talerz i dwie miski) za bardzo skupiłam się, aby niczego nie upuścić i poślizgnęłam się na nie do końca  sprzątniętym jajku. Na szczęście ktoś zdołał złapać mnie za ramiona i tym razem,  nic nie upuściłam i sama nie upadłam.
-Um, dziękuję- spojrzałam na niego zawstydzona.
-Nie ma sprawy- wziął ode mnie miski i postawił na stole, a ja doniosłam talerz.
-Smacznego- powiedziałam siadając na miejscu z samą sałatką, a on popatrzył na mnie i podniesioną brwią.
-Ty jesz samą sałatkę? Jeżeli nie ma już tego- wskazał na swój talerz- to albo możemy się podzielić, albo ja w ogóle nie muszę jeść- nie powiem, zdziwiła mnie jego wypowiedź.
-Jeżeli nie chcesz jeść, to proszę bardzo. Nie musisz, możesz powiedzieć, że nie lubisz ryby, albo po prostu ci się nie podoba, ja się nie obrażę.
-Spokojnie, nie o to chodzi. Lubię rybę, a to wygląda smacznie, ale głupio mi myśleć, że ty nie jesz, bo mi dałaś i już dla ciebie nie starczyło.
-Nie przejmuj się, jest jeszcze trochę w kuchni, ja po prostu mam ochotę tylko na to- pokazałam na swoje jedzenie.
-Jeżeli tak. Wody?- postanowił zakończyć temat
- Poproszę- odpowiedziałam podając mu swój kieliszek.
Dalej jedliśmy w milczeniu, gdy skończyliśmy zapytałam, czy chce kawałek ciasta, no co on, że malutki może poprosić.
Poszłam do kuchni przy okazji  zanosząc talerze. Wyjęłam z lodówki ciasto i ukroiłam kawałek. Wzięłam jeszcze sok marchewkowy i nalałam do dwóch szklanek. Wtedy do kuchni wszedł chłopak.
Wydaje mi się, że nawet się uśmiechnął, kiedy spojrzał na to co przygotowałam.
Wziął szklanki, ja talerzyk i widelczyk, i ruszyliśmy po raz kolejny do jadalni.
-Znowu nie jesz?- zapytał z badawczym spojrzeniem
-To mi wystarczy- pokazałam na sok.
-Ok.
Kiedy skończył spojrzał na mnie i chyba naprawdę się troszkę uśmiechnął
-Dziękuje. To było naprawdę bardzo dobre- aż mnie zatkało na tę pochwałę.
-Ee…. spoko, gotowanie to dla mnie przyjemność.
-Chciałem cię jeszcze przeprosić, za swoje zachowanie. Po prostu mam dzisiaj zły humor.
-Nie ma sprawy, każdemu może się zdarzyć.
-Dobra, daj tą szklane, zaniosę ją do zmywarki.
To był dla mnie naprawdę szok. On był dla mnie miły, a do tego mnie przeprosił.
Weszłam do kuchni, jednak już go nie zobaczyłam. Najwyraźniej poszedł na górę.
Nie bardzo wiedząc co mam robić poszłam na górę z chęcią rozpakowania chociaż części swoich rzeczy.
Wchodząc po schodach usłyszałam rozmowę mojego kuzyna z chyba mulatem
-I jak? Dałeś radę?- zapytał Harry
-Stary, przestań. Nie bierz mnie za małe dziecko, może i jej nie lubię, ale mój poziom kultury zobowiązuje do chociaż powiedzenia „przepraszam” , bądź „dziękuję”.  A poza tym jeżeli mnie o to poprosiłeś to staram się być dla niej miły.
-Dzięki ziom, jakoś się odwdzięczę- klepnął go w ramię i uciekł do swojego pokoju, a Zayn chyba też postanowił iść do siebie.
Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam ! Ten dupek tylko udawał, bo poprosił go o to Harry?!
Co za po prostu..aa! no nie wiem nawet jak go nazwać! Mam go dosyć, będę go od tej chwili kompletnie olewała ! Jeżeli on nie chce mieć ze mną do czynienia to nie musi, ja usunę się w cień. Tylko ta wstrętna garderoba. No trudno, trochę się będę musiała przemęczyć, ale przecież przeżyłam całe liceum, więc co to dla mnie?
Poszłam do pokoju kuzyna, aby jeszcze raz mi powiedział, jak to jest z tą garderobą, bo cały czas do końca nie ogarniam.
-Jasne młoda, chodź- odpowiedział na moją prośbę. Zaprowadził mnie do odpowiednich drzwi i po kolei przechodziliśmy przez wszystkie pokoje, pierwszy wyglądał w miarę normalnie, na środku drugiego stała duża przezroczysta lodówka pełna jedzenia, a w  trzecim, należącym do lokowatego był urządzony cały kącik dla kota
-Nie chwaliłeś się, że masz kota. Gdzie on jest?- skierowałam pytanie do Harr’ego
-Oh, nie mam kota, to tak żeby przekonać chłopaków, aby w końcu pozwolili mi kupić kota, przez 3 miesiące muszę zmieniać karmę, piasek w kuwecie i czyścić domek, żeby zobaczyli, że jestem odpowiedzialny.
-Jak mam być szczera, to nigdy nie słyszałam o głupszym pomyśle.- skomentowałam z uśmiechem.
-No to zobaczymy, jak ty będziesz chciała mieć kota
Zostawiłam to bez komentarza i poszliśmy dalej, następna była garderoba Louisa, wszystkie ściany i podłoga byłą koloru pomarańczowego i gdzieniegdzie wisiały zdjęcia marchwi, na stoliku leżały świeże marchewki, a w chyba każdym miejscu można było znaleźć paski. Dalej było największe pomieszczenie, czyli garderoba Zayna. Tak jak tamte były naprawdę świetne, to ta była po prostu niesamowita! Pełno luster każdej wielkości i chyba dwa razy więcej regałów zapełnionych ubraniami, niż w poprzednich pokojach. Tylko na końcu zauważyłam trochę pustego miejsca, dwie półki, trzy wieszaki i jeden regał na buty, to pewnie dla mnie.
-To ja ci przyniosę rzeczy, a ty idź sobie zaplanować, gdzie co położyć.- Jak powiedział, tak zrobiliśmy.
Wrócił po chwili z moimi dwoma walizkami, trzecią najwyżej rozpakuję jutro.
-Dobra, dziękuję ci bardzo Harry. Już sobie chyba ze wszystkim poradzę.
-To na razie – i już go nie było.
Otworzyłam pierwszą walizkę, gdzie w większości miałam buty. Wyjęłam wszystkie i poukładałam w odpowiedniej kolejności. Mimo, że byłam „szkolnym kujonem” i nigdy nie należałam do popularnych, to zawsze dbałam o swój wygląd i j jak chyba każda dziewczyna kochałam buty !
Kiedy już wszystkie był na regale wzięłam się za sukienki, powiesiłam je w kolejności od czarnych do białych, zajęłam już dwa wieszaki, a przecież mam jeszcze spódniczki i trochę bluzek do powieszenia, no trudno, może jeszcze któryś mi pożyczy chociaż jeden wieszak, a jak nie do najwyżej będę miała je w walizkach.
Następnie chciałam wziąć się, za spodnie, jednak w drodze do walizek potknęłam się i upadłam prosto na wieszak z ubraniami Zayna, który z łoskotem się przewrócił i prawie wszystkie rzeczy pospadały, a sam wieszak spadł mi na rękę.
-Co tu się dzieje?- tak jak to już było w zwyczaju, zawsze, gdy się przewrócę do pokoju musi wejść mulat.
Kiedy zobaczył co się stało jego twarz wyrażała zdenerwowanie, jednak po chwili podszedł do mnie i zobaczył, że leże na podłodze z bólem na twarzy i trzymam się za rękę. Kucnął obok mnie
-Co ci się stało? Znowu problem z koordyanjcą? – chciał chwycić moją rękę, lecz mu nie pozwoliłam
-Nie twoja sprawa, a poza tym nie dotykaj mnie!- powiedziałam powstrzymując łzy, ręka naprawdę mnie bolała.
-Spokojnie, przecież już się chyba pogodziliśmy, pokaż mi rękę- jak on śmiał tak do mnie mówić?! Tak to gada, że udaje i próbuje być dla mnie miłym, a teraz taka troska, no ja dziękuję bardzo.
-Poradzę sobie sama – stałam i spróbowałam podnieść wieszak, jednak okazał się za ciężki i upadł.
-Daj, ja go postawie- wstał i poprawił to co ja próbowałam zrobić.
 Ja w tym czasie podeszłam do ubrań, które zrzuciłam i zaczęłam je zbierać.
-Zostaw to – powiedział- ja się tym zajmę
-Ja zrobiłam bałagan, to ja go posprzątam.
-Przestań. Ty masz i tak dużo roboty ze swoimi rzeczami.
-Dam sobie rade- odpowiedziałam wieszając na wieszaku czarną koszule.
-O co ci chodzi?!- zapytał w końcu zirytowany- jestem niemiły, masz jakiś problem, jestem miły jest jeszcze gorzej ! Zdecyduj się kobieto co ty chcesz!
-Ja mam problem?!- teraz to on już przegiął
-A kto niby żali się kuzynkowi ?
-Ja się mu niby żaliłam ?! Ciekawe kiedy!
-No chyba sam..-tu przerwał, bo chyba zdał sobie sprawę, że za dużo powiedział.
-Spokojnie, dokończ ! Słyszałam  waszą rozmowę na schodach !
-Mam dość ! Rób sobie co chcesz ! Ja stąd wychodzę ! Jak skończysz ze swoimi rzeczami, ja przyjdę i wezmę się za moje.- wyszedł i po chwili słyszałam trzask drzwi.
Co za dupek ! Aż ze złości uderzyłam ręko o ścianę, tylko, że zapomniałam, iż mnie ona boli i już po chwili zwijałam się z bólu. Zamknęłam swoje walizki, odłożyłam rzeczy i wyszłam, chcąc jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju.
Położyłam się na łóżku i  przykryłam się kołdrą. Wyczerpana całym dniem szybko zasnęłam.
***
Jupi ! 5 rozdział ! Przepraszam, że tak długo to trwało, ale już się ze wszystkim nie wyrabiam.... Chciałam bardzo podziękować za miłe komentarze :) i przede wszystkim ponad 1000 wejść !!!!!! :DDD
Jejku, to serio dużo dla mnie znaczy, kiedy w zeszłym tygodniu miałam bardzo słaby humor, weszłam na bloga i zobaczyłam tą magiczna liczbę, to nie mogłam powstrzymać uśmiechu :)
Jeszcze raz bardzo dziękuję i zapraszam do czytania.
Ch chciałam jeszcze tylko BARDZO POPROSIĆ O KOMENTARZE, KTÓRE RÓWNIEŻ BARDZO MNIE MOTYWUJĄ I ZACHĘCAJĄ DO PISANIA ! ! !

piątek, 7 lutego 2014

My story 4


Gdy tylko wyszedł podszedł do mnie Liam,
-Nie przejmuj się nim. Perry to jego dziewczyna z którą się dzisiaj mocno pokłócił i dlatego ma taki humor. Normalnie jest naprawdę bardzo w porządku. Jeszcze zobaczysz- powiedział i usiadł na fotelu.
-Dzięki, ale nie jestem pewna, cały czas muszę przy nim zrobić coś głupiego, boż, jestem naprawdę straszną niezdarą !
-Przestań ! Dyl ! Nie jesteś niezdarą !
-Serio?- spojrzałam na niego z politowaniem- przecież ja się co chwila o coś potykam, wszystko gubię i o wszystkim zapominam !
-Przestań ! Może lepiej pomyśl o wszystkich swoich talentach ! Kto miał najwyższą średnią? Kto potrafi grać na trzech instrumentach? Kto urodził się w siodle? Kto wygrywał konkursy taneczne? Kto nigdy się nie poddawał? Komu wszyscy zazdrościli, bo był tak bardzo utalentowany? Że już nie wspomnę o tym, kto jest najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek widziałem? – zaczął wyliczać Harry.
-Masz rację ! przecież ja nigdy nie przejmuję się takimi rzeczami, a tym bardziej nigdy nie zabiegałam o czyjąś sympatię. Jeżeli nie chce to proszę bardzo, ja się nikomu nie będę przypodobywać !
-No i to jest moja kochana  Dylan !- krzykną Hazza
-Koniec głupot o mnie- postanowiłam, jednocześnie kończąc temat.- kto jest głodny?- zapytałam.
-Ja!- krzykną Niall, a wszyscy zaczęli się śmiać.
-W takim razie idę zrobić jakiś obiad, co wy na to?- chłopcy wyrazili swoją aprobatę i ruszyliśmy do kuchni.
-Na co macie ochotę?
-Może sama coś wymyśl- zaproponował Liam
-Tylko żeby był deser- pouczył mnie Naill
-I najlepiej coś z marchewką- dodał Louis
-Dobra chłopaki, w takim razie wyjazd z kuchni, za godzinę was zawołam na jedzenie
-Co?- oburzył się blondyn- tak długo?
-Chcecie coś wyjątkowego i dobrego? Ja nie potrafię tak szybko gotować, więc będziecie musieli zaczekać.
-No doobra- wyszli z kuchni narzekając, a ja w tym czasie podeszłam do lodówki, aby popatrzeć co oni tam mają. Okazało się, że jest to po prostu raj dla każdego kucharza, nie wiem, czy jest na świecie rzecz do jedzenia, której oni by tu nie mieli. 
Postanowiłam zrobić na przystawkę sałatkę z roszponki i do wyboru, dwa sosy, bądź oliwa z oliwek. Jako danie główne łososia w ziołach z pieca, do tego opiekane ziemniaki z rozmarynem, a co do deseru, to będą musieli chwilę dłużej poczekać, bo mam zamiar zrobić tort orzechowo-marchewkowy.
Nie tracąc czasu od razu zabrałam się do pracy.
Po 20 min wsadziłam łososia do pieca i wzięłam się za sałatkę. Po niespełna 15 min była gotowa, rozłożyłam nakrycie dla  4 osób, rozlałam wodę do kieliszków i zawołałam chłopaków
-To wygląda…. nawet smacznie- chyba pochwalił mnie Naill.
Zasiedli do stołu i zaczęli pałaszować. Ja w tym czasie zabrałam się za ciasto.
Po upływie następnych 20 min piekarnik oznajmił mi, że minęło już 35 min i powinnam wyjąć mojego łososia.
-Wiecie może, czy Zain wróci w ciągu max 10 min?- zapytałam, żeby wiedzieć, czy dla niego tez mam nakładać.
-Zayn- poprawił mnie Louis- on bardzo nie lubi jak ktoś myli jego imię.
-Tak, dziękuję, że zwróciłeś mi uwagę- uśmiechnęłam się w stronę bruneta-Ale to wiecie, czy Zayn…
-Raczej nie, ale to nie jest problem, mogę zjeść też jego porcje. Tak żeby się nie zmarnowało- zapewnił mnie blondyn.
-Hahahah! Spokojnie Naill, na pewno starczy dla wszystkich i nie będziesz głodny.
Po raz drugi nałożyłam jedzenie na cztery talerze i podałam chłopcom. Tym razem do picia dałam im jeszcze białe wino, żeby pasowało do ryby.
-Mam nadzieję, ze możecie je wypić- spojrzałam ostrożnie na chłopaków, stawiając butelkę z procentom trunkiem
-Spoko młoda- zapewnił mnie kuzyn
-Trochę wina nam dzisiaj nie zaszkodzi i tak raczej nigdzie nie planujemy wyjść wieczorem- poparł przyjaciela Liam.
Życząc im smacznego wróciłam do kuchni, gdzie znowu wzięłam się za tort.
Po chwili ciasto było gotowe i leżało w piekarniku.
-No to teraz krem- powiedziałam w myślach.
Po upływie jakiegoś czasu krem był gotowy, a biszkopt upieczony.
Wzięłam się za dekorowanie.
Warstwy był przełożone kremem orzechowym, a na wierzch dałam pomarańczowy krem marchewkowy. Dla ozdoby narysowałam jeszcze na środku marchewkę i tak o to mój wspaniały tort był gotowy.
Dumna z siebie włożyłam go do lodówki i zaczęłam sprzątać. Akurat w tej chwili weszli chłopcy, którzy od razu, jak zobaczyli co robię wzięli się do pomocy, niestety pomoc w ich wykonaniu wyglądała ciut inaczej. Po chwili cała kuchnia włącznie z włosami Harr’ego I plecami Louisa była w mące, Liam miał rozbite jajko na głowie, a ja twarz umazaną pozostałościami po kremie orzechowym
-A! chłopaki koniec z tym- krzyknęłam w końcu, a wszyscy jak na komendę stanęli niemal na baczność.- Liam, ty idź ogarnąć głowę, Harry ty posprzątaj podłogę, a ja z Louisem zajmę się blatami.
-Tak jest!- zasalutowali mi poszli robić to co powiedziałam.
-A i bym zapomniała, Niall, przestać wyjadać resztki, one i tak już się nie nadają!
Smutny blondyn odłożył miskę po kremie i wziął się za mycie naczyń. Po chwil kuchnia błyszczała czystością, a chłopcy zaczęli wypytywać o deser.
-Idźcie usiąść, a ja zaraz wam przyniosę- powiedziałam z ogromnym uśmiechem.
Pokroiłam tort, nałożyłam na małe talerzyki i zaniosłam chłopakom, do tego dostali jeszcze świeży sok z marchewek
-Harry, czy twoja kuzynka przyjechała do nas tylko na wakacje?- zapytał Louis, a ja spojrzałam na niego z zaciekawieniem.
-Tak, na ok. 2 miesiące- odpowiedział mu mój kuzyn
-No nie jestem taki pewien- ciągnął
-Mogę zapytać o co chodzi?- czułam się trochę głupio, bo nie wiedziałam o co chodzi brunetowi
-A o to moja droga Dylan, że ja cię nie wypuszczę z tego domu ! Ty jesteś aniołem, a nie człowiekiem, nigdy nie jadłem czegoś tak pysznego!- krzyknął, podszedł do mnie i dał mi buziaka w policzek.
Akurat w tym momencie do domu wrócił Zayn i wydaje mi się, że słyszał wypowiedź przyjaciela, bo spojrzał na mnie dziwnie, w sumie jak zawsze.  Chociaż nie trwało to długo, ponieważ szybko poszedł na górę, zapewne do swojego pokoju.
Chłopcy nie przejęli się tym i po zjedzeniu odnieśli rzeczy do kuchni, pochowali naczynia do zmywarki i Louis z Harry poszli na dół, Niall w nieznaną mi część domu, a Liam na górę.

Hej, z okazji tego, że to już jest czwarty post postanowiłam napisać coś pod spodem :)
Jestem serio szczęśliwa widząc tak dużą ilość wejść :D ! I bardzo za to dziękuje.

Chciałam jeszcze tylko poprosić, żebyście jeżeli przeczytacie zostawili mi jakiś komentarz, abym  wiedziała co o tym sądzicie :) No i to chyba tyle....
Miłego czytania ! ;)