Resztę dnia spędziłam z Niallem w ogrodzie. Bardzo dużo
rozmawialiśmy, śmialiśmy się i oglądaliśmy film o fokach… Blondynek jest naprawdę świetnym chłopakiem,
czuję się tak, jakby był moim drugim bratem.
Opowiadał mi o swoim dzieciństwie, o starszym bracie, o Irlandii.
Co chwila wybuchaliśmy śmiechem, gdy na przykład Louis wybiegał na dwór w samych bokserkach i pytał, czy nie widzieliśmy jego spodni w zielone gwiazdki, albo kiedy Harry uciekał przed Liamem, krzycząc, że Daddy chce mu przefarbować i obciąć włosy. Po chwili z domu wybiegł znowu Lou oznajmiając, iż chce uratować „swojego Harrusia” i rzucał w Payne’a swoimi ukochanymi „Marchewusiami”.
Jak myśleliśmy, że już nic dziwniejszego nie może się stać, nagle z domu wybiegł Zayn , a za nim Eryka, krzycząc.
-Chodź tutaj ty samolubny, narcystyczny dupku !
-Nie ! Nie oddam ci go !- dopiero wtedy zauważyłam, że mulat w zdrowej ręce trzyma telefon.
-ZAYNIE JAVVAD MALIKU ! W tej chwili radzę ci oddać mi mój telefon, albo sprawdzę, czy twój szkicownik lubi pływać !
Chłopak nagle się zatrzymał.
-Nie odważysz się !
-Chcesz się przekonać?- dziewczyna przestała za nim biec i podeszła do basenu.
-Eryko, Rosalii Malik- zaczął spokojnie- nie odważysz się tego zrobić.- powiedział z udawanym spokojem.
-Znasz mnie na tyle długo, że powinieneś wiedzieć, iż nie ma rzeczy, której bym nie zrobiła, zresztą już chyba parę razy się o tym przekonałeś.
Znowu niespodziewanie niewiadomo skąd wybiegł Harry, doskoczył do blondynki, wyrwał jej z rąk szkicownik „Dupka”, wziął dziewczynę na ręce i razem z nią wskoczył do wody, w tym samym czasie, do Zayna podbiegli Liam z Louisem, założyli mu przez głowę różowe koło ratunkowe, które wyglądało jak kaczka i jego również wrzucili do wody, chyba chcieli iść po mnie, ale niestety blondynek też wpadł na ten pomysł i po chwili wszyscy pływaliśmy w basenie. Nie przeszkadzały nam ubrania, tylko mulat pomstował na chłopakach za to koło, co dziwne go nie zdjął. On chyba naprawdę nie potrafi pływać…
Po ok. godzinie wszyscy wyszliśmy i udaliśmy się do domu, żeby się wysuszyć.
Szybko pobiegłam do garderoby, wzięłam zwykły biały top, czarne proste rurki, bieliznę i już chciałam wyjść z pomieszczenia, kiedy wszedł do niego Malik. Zaczęliśmy się mierzyć spojrzeniami i gdy chciałam wyjść musiałam się potknąć, o jego buty i przewrócić na niego.
Na sama już nie wiem, czy szczęście, czy nieszczęście poczułam jego aghr, silne ramiona oplatające moją talię. I znowu ten zapach, nawet po kąpieli w basenie czułam zapach tytoniu i jego perfum.
Opowiadał mi o swoim dzieciństwie, o starszym bracie, o Irlandii.
Co chwila wybuchaliśmy śmiechem, gdy na przykład Louis wybiegał na dwór w samych bokserkach i pytał, czy nie widzieliśmy jego spodni w zielone gwiazdki, albo kiedy Harry uciekał przed Liamem, krzycząc, że Daddy chce mu przefarbować i obciąć włosy. Po chwili z domu wybiegł znowu Lou oznajmiając, iż chce uratować „swojego Harrusia” i rzucał w Payne’a swoimi ukochanymi „Marchewusiami”.
Jak myśleliśmy, że już nic dziwniejszego nie może się stać, nagle z domu wybiegł Zayn , a za nim Eryka, krzycząc.
-Chodź tutaj ty samolubny, narcystyczny dupku !
-Nie ! Nie oddam ci go !- dopiero wtedy zauważyłam, że mulat w zdrowej ręce trzyma telefon.
-ZAYNIE JAVVAD MALIKU ! W tej chwili radzę ci oddać mi mój telefon, albo sprawdzę, czy twój szkicownik lubi pływać !
Chłopak nagle się zatrzymał.
-Nie odważysz się !
-Chcesz się przekonać?- dziewczyna przestała za nim biec i podeszła do basenu.
-Eryko, Rosalii Malik- zaczął spokojnie- nie odważysz się tego zrobić.- powiedział z udawanym spokojem.
-Znasz mnie na tyle długo, że powinieneś wiedzieć, iż nie ma rzeczy, której bym nie zrobiła, zresztą już chyba parę razy się o tym przekonałeś.
Znowu niespodziewanie niewiadomo skąd wybiegł Harry, doskoczył do blondynki, wyrwał jej z rąk szkicownik „Dupka”, wziął dziewczynę na ręce i razem z nią wskoczył do wody, w tym samym czasie, do Zayna podbiegli Liam z Louisem, założyli mu przez głowę różowe koło ratunkowe, które wyglądało jak kaczka i jego również wrzucili do wody, chyba chcieli iść po mnie, ale niestety blondynek też wpadł na ten pomysł i po chwili wszyscy pływaliśmy w basenie. Nie przeszkadzały nam ubrania, tylko mulat pomstował na chłopakach za to koło, co dziwne go nie zdjął. On chyba naprawdę nie potrafi pływać…
Po ok. godzinie wszyscy wyszliśmy i udaliśmy się do domu, żeby się wysuszyć.
Szybko pobiegłam do garderoby, wzięłam zwykły biały top, czarne proste rurki, bieliznę i już chciałam wyjść z pomieszczenia, kiedy wszedł do niego Malik. Zaczęliśmy się mierzyć spojrzeniami i gdy chciałam wyjść musiałam się potknąć, o jego buty i przewrócić na niego.
Na sama już nie wiem, czy szczęście, czy nieszczęście poczułam jego aghr, silne ramiona oplatające moją talię. I znowu ten zapach, nawet po kąpieli w basenie czułam zapach tytoniu i jego perfum.
Przez chwili…. jakby… spojrzałam na jego twarz, w oczy.
Przez tą jedną, jedyną chwilę wydawało mi się, że nie widzę tej niechęć, która
gościła w nich za każdym razem, kiedy ze mną obcował.
Po chwili jednak oboje się ocknęliśmy.
-Czy ty naprawdę nie możesz nauczyć się chodzić?
-Przepraszam ! Nie moja wina, że nie jesteś w stanie normalnie odłożyć swoich butów, tylko leżą na środku !
-Buty, dziwne, że potknęłaś się akurat wtedy, kiedy ja tu wszedłem….
-Czy ty sugerujesz, że ja….?- zaczęłam rozumieć o co mu chodzi- nie masz nawet co śnić !- powiedziałam trochę za głośno i czym prędzej poszłam do łazienki się wykąpać.
***
Budzik zadzwonił o 6:30. Idealnie, miałam akurat 30 min, żeby się ogarnąć i lecieć do parku, gdzie umówiłam się z Hope.
-Hej Dylan !- usłyszałam jej głos, gdy już dobiegałam do umówionego miejsca.
-Dzień dobry Hope, cześć Puszek.
Na początku biegałyśmy razem w ciszy. Dopiero po upływie jakiegoś czasu zatrzymałyśmy się i zaczęłyśmy rozmowę.
Sama nie wiem dlaczego, ale opowiedziałam jej o moich kłótniach z Zaynem.
-Ja już naprawdę nie mam do niego siły !
-Oj nie przejmuj się mała. Na pewno nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej. Jestem pewna, że się dogadacie.
-Chyba mi już na tym nie zależy.
-Będzie dobrze ! A może chcesz wpaść do mnie ? Mam pyszny zdrowy koktajl ! I poznasz mojego brata !
-Bardzo chętnie, ale sądzę, że zasadniej by był gdybym najpierw poszła się umyć do siebie.
-Nie jest tak źle, Dave zapewne będzie wyglądał gorzej.
-Ale serio chyba bym wolała…
-Oj daj spokój, idziesz do mnie po prostu na śniadanie. Zaraz wrócisz do domu i zrobisz się na bóstwo.
-No ok.
Dom Hope znajdował się ok. 20 min biegu od parku.
Był to nowoczesny budynek ze średniej wielkości ogrodem i basenem z tyłu.
Weszłyśmy do sporej kuchni, blondynka podeszła do lodówki, wyjęła dzbanek z jakimś kolorowym napojem sięgnęła po dwie szklanki i oparła się o wyspę.
-Śmiało czuj się, jak u siebie. Zero krępacji, koktajlu?- zapytała wskazując na naczynia, które przed chwilą wyjęła.
-Tak, bardzo chętnie.
W czasie kiedy dziewczyna nalewała nam picia do pokoju wszedł chłopak.
Miał troszkę dłuższe brązowe włosy, ciemne oczy i niezbyt zadowolony wyraz twarzy. Ubrany był w luźną czarną koszulkę i szare dresy z niskim krokiem.
-O ! Dave ! Poznaj Dylan !- blondi błyskawicznie się przy nim znalazła.
-Low, Ho, nie krzycz tak- jego głos był taki…. Lekko zachrypnięty i na swój sposób seksowny- głowa mi pęka.
Wyjął wodę z szafki, napił się i dopiero wtedy mnie zobaczył.
-My się chyba nie znamy- spojrzał na mnie badawczym wzrokiem – Dave Johansson, brat… tego- wskazał na Hope.
-Bardzo mi miło, Dylan Sparks, koleżanka z parku.
-A więc też biegasz? Ja wolę… inne sporty.
-Ja też raczej preferuję coś innego, ale zaczęłam biegać, jak nie mogłam spać rano i tak mi już zostało.
-Wybaczcie mi piękne panie, znaczy pani i ty młoda, ale idę się jeszcze położyć- mrugnął do mnie i zniknął za drzwiami.
-Zwykle jest bardziej rozmowny, ale wczoraj chyba troszkę przesadził na imprezie i teraz są tego skutki….
-Hahaha, nic nie szkodzi. Sympatyczny, a ty nie mówiłaś przypadkiem, że to on jest młodszy?
-Jest. O rok
-Aha..przepraszam, myślałam przed to młoda.
-Hahah, no tak. On zawsze prawie mnie tak nazywa.
-Mój kuzyn to samo
Porozmawiałyśmy jeszcze ok. godzinki i musiałam się zbierać, ale umówiłyśmy się, że w ciągu następnych paru dni musimy się spotkać, gdzieś poza parkiem.
Trululu, oto i rozdział. Powinno być trochę mniej błędów, niż zwykle, bo ktoś (Znowu Ona-,-) mi trochę pomógł.
Po chwili jednak oboje się ocknęliśmy.
-Czy ty naprawdę nie możesz nauczyć się chodzić?
-Przepraszam ! Nie moja wina, że nie jesteś w stanie normalnie odłożyć swoich butów, tylko leżą na środku !
-Buty, dziwne, że potknęłaś się akurat wtedy, kiedy ja tu wszedłem….
-Czy ty sugerujesz, że ja….?- zaczęłam rozumieć o co mu chodzi- nie masz nawet co śnić !- powiedziałam trochę za głośno i czym prędzej poszłam do łazienki się wykąpać.
***
Budzik zadzwonił o 6:30. Idealnie, miałam akurat 30 min, żeby się ogarnąć i lecieć do parku, gdzie umówiłam się z Hope.
-Hej Dylan !- usłyszałam jej głos, gdy już dobiegałam do umówionego miejsca.
-Dzień dobry Hope, cześć Puszek.
Na początku biegałyśmy razem w ciszy. Dopiero po upływie jakiegoś czasu zatrzymałyśmy się i zaczęłyśmy rozmowę.
Sama nie wiem dlaczego, ale opowiedziałam jej o moich kłótniach z Zaynem.
-Ja już naprawdę nie mam do niego siły !
-Oj nie przejmuj się mała. Na pewno nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej. Jestem pewna, że się dogadacie.
-Chyba mi już na tym nie zależy.
-Będzie dobrze ! A może chcesz wpaść do mnie ? Mam pyszny zdrowy koktajl ! I poznasz mojego brata !
-Bardzo chętnie, ale sądzę, że zasadniej by był gdybym najpierw poszła się umyć do siebie.
-Nie jest tak źle, Dave zapewne będzie wyglądał gorzej.
-Ale serio chyba bym wolała…
-Oj daj spokój, idziesz do mnie po prostu na śniadanie. Zaraz wrócisz do domu i zrobisz się na bóstwo.
-No ok.
Dom Hope znajdował się ok. 20 min biegu od parku.
Był to nowoczesny budynek ze średniej wielkości ogrodem i basenem z tyłu.
Weszłyśmy do sporej kuchni, blondynka podeszła do lodówki, wyjęła dzbanek z jakimś kolorowym napojem sięgnęła po dwie szklanki i oparła się o wyspę.
-Śmiało czuj się, jak u siebie. Zero krępacji, koktajlu?- zapytała wskazując na naczynia, które przed chwilą wyjęła.
-Tak, bardzo chętnie.
W czasie kiedy dziewczyna nalewała nam picia do pokoju wszedł chłopak.
Miał troszkę dłuższe brązowe włosy, ciemne oczy i niezbyt zadowolony wyraz twarzy. Ubrany był w luźną czarną koszulkę i szare dresy z niskim krokiem.
-O ! Dave ! Poznaj Dylan !- blondi błyskawicznie się przy nim znalazła.
-Low, Ho, nie krzycz tak- jego głos był taki…. Lekko zachrypnięty i na swój sposób seksowny- głowa mi pęka.
Wyjął wodę z szafki, napił się i dopiero wtedy mnie zobaczył.
-My się chyba nie znamy- spojrzał na mnie badawczym wzrokiem – Dave Johansson, brat… tego- wskazał na Hope.
-Bardzo mi miło, Dylan Sparks, koleżanka z parku.
-A więc też biegasz? Ja wolę… inne sporty.
-Ja też raczej preferuję coś innego, ale zaczęłam biegać, jak nie mogłam spać rano i tak mi już zostało.
-Wybaczcie mi piękne panie, znaczy pani i ty młoda, ale idę się jeszcze położyć- mrugnął do mnie i zniknął za drzwiami.
-Zwykle jest bardziej rozmowny, ale wczoraj chyba troszkę przesadził na imprezie i teraz są tego skutki….
-Hahaha, nic nie szkodzi. Sympatyczny, a ty nie mówiłaś przypadkiem, że to on jest młodszy?
-Jest. O rok
-Aha..przepraszam, myślałam przed to młoda.
-Hahah, no tak. On zawsze prawie mnie tak nazywa.
-Mój kuzyn to samo
Porozmawiałyśmy jeszcze ok. godzinki i musiałam się zbierać, ale umówiłyśmy się, że w ciągu następnych paru dni musimy się spotkać, gdzieś poza parkiem.
Trululu, oto i rozdział. Powinno być trochę mniej błędów, niż zwykle, bo ktoś (Znowu Ona-,-) mi trochę pomógł.
Ponad to moglibyście komentować ciut (dosłownie minimalnie, troche, no po prostu więcej) częściej i w większych ilościach, a zwłaszcza, jak o coś pytam......
Co więcej.. (?) jeżeli chodzi o następny rozdział, to nie wiem, co z nim, bo w piątek, chyba piątek....(?) wyjeżdżam (no nie, znowu -,-) i nie wiem, czy nie poniesie mnie trochę melanż, i czy będzie mi się chciało pisać na telefonie, bo nie mam zamiaru bić się z bratem o laptopa ..
To chyba tyle. Udanych wakacji i te takie ;)
To chyba tyle. Udanych wakacji i te takie ;)